Warszawa, ulica Dobra, gabinet dentystyczny. Podłoga wyłożona kafelkami w geometryczne wzory, odzyskanymi z XIX-wiecznej kamienicy. W przedpokoju-poczekalni na stoliku leżą albumy o Warszawie po polsku i francusku. Siedzę już w fotelu dentystycznym. Dookoła ustawione są meble w ładnym odcieniu szarości, na ścianach wiszą dyplomy. Stomatolog to czterdziestoparoletni drobny mężczyzna w koszuli w kratę, skupiony, z uśmiechem na twarzy.
Rozmawiamy o starych meblach, zbaczamy na temat rzemiosła. Mówię, że nie lubię słowa rzemiosło, kojarzy mi się z rękodziełem, ludowością. Mój rozmówca przeciwnie, lubi ten termin, kojarzy mu się z fachem, rzetelnością i pracą rękoma. Zaczyna opowiadać o nauce na studiach, o rzeźbieniu zębów, o podejmowaniu decyzji, w jaki sposób je wyleczyć. Dociera do mnie, że to też jest rzemiosło. Stomatolog, przygotowując się do założenia wkładu koronowo-korzeniowego, staje przed decyzją, czy wykonać metalowy odlew korzenia i tak dopasowany osadzić w kanale, czy też wykorzystać gotowe wkłady produkowane fabrycznie. Oba rozwiązania są uznane za dobre i stosowane w stomatologii. Pierwszy sposób daje pewność, że wkład jest idealnie dopasowany do kanału korzenia, co daje wieloletnią żywotność, lecz wymaga większego nakładu pracy i czasu. Drugi sposób polega na użyciu gotowych wkładów, tzw. sztyftów, które wkręca się w kanał korzeniowy i cementuje. Wadą tego rozwiązania jest możliwość odcementowania sztyftu, co prowadzi do jego wypadnięcia. Stomatolog staje przed decyzją, czy zastosować metodę droższą i pracochłonną, lecz pewniejszą, czy może pójść na skróty i użyć gotowego prefabrykatu?
Tokarz, który głowi się nad roztoczeniem uchwytu do lampy, do wyboru ma cztery sposoby na wytoczenie zamówionego elementu. Widzi, jak dwa z nich doprowadziły do ubytku w materiale. Zastanawia się teraz, co zrobił źle: czy za szybko przesuwał nóż skrawający, czy źle go ustawił, a może sposób, który wybrał, okazał się niewłaściwy. Szuka przyczyny, eliminuje przypuszczalne błędy i jeżeli nadal ma ubytki w materiale, zacznie obmyślać kolejny sposób, a może nawet i narzędzie, którym posłuży się do wytoczenia i roztoczenia obrabianego elementu.
Projektant projektujący krzesło ze sklejki ma wiele możliwości rozwiązania konstrukcyjnego. Stoi przed wyborem wykorzystania gotowych kształtek zimnogiętych, opracowania nowych kształtów, wykorzystania sprężystości sklejki, poszukiwania nowych kierunków kształtowania fornirów i obłogów. Zastanawia się, na jaki problem projektowy ma postawić: estetyczny, technologiczny, konstrukcyjny, ekonomiczny czy może wszystkie razem? Zaczyna rysować koncepcje, które porównuje, uczy się na każdej kolejnej, zestawiając je ze sobą i analizując pod względem innowacyjności konstrukcji, kształtu, estetyki, materiału, zastosowania, przeznaczenia, odbiorcy.
Tapio Wirkkala był przykładem projektanta wszechstronnego, poszukującego nowych rozwiązań formalnych, materiałowych i technicznych. Twórca znany jest przede wszystkim z pracy ze szkłem. Pracował w harmonii z materiałem, rozumiał wpływ rzemieślnika na produkt, dostosowywał swoją twórczość do potrzeb przemysłu i pisał: ,,[ … ] rzemieślnik ma tę satysfakcję, że w każdym stadium powstawania swego dzieła zachowuje z nim bezpośredni kontakt, projektant pracujący dla produkcji przemysłowej musi pamiętać, że tworzywo podlega uwarunkowaniom, które wynikają z dualizmu projektant-realizator (maszyny, ludzie, technologia). A wszystkie tworzywa, zarówno naturalne, jak i sztuczne, mają swoje niepisane prawa, których przekroczenie staje się ryzykiem. O tym musi (choć nie zawsze chce i umie) pamiętać projektant”. (Hanna Chwierut-Jasicka, Aleksandra Stremlau, Wzornictwo przemysłowe i jego twórcy Projektanci skandynawscy, Biblioteka Wzornictwa IWP, Warszawa, 1987, s. 54-55.)
Wirkkala wykonywał wiele modeli w drewnie, uzasadniając: ,,[ … ] najlepiej, kiedy decyzja, co do kształtu, wyglądu i koloru leży tylko w moich rękach, kiedy mam ją pod dotknięciem palców”. (Ibidem, s. 55). By lepiej rozumieć przyszły produkt, Wirkkala nauczył się podstaw hutnictwa i realizował prototypy własnoręcznie przy pomocy doświadczonych hutników. Uważał, że „kontakt zarówno z fazami realizacyjnymi własnej pracy, jak i z ludźmi wykonującymi poszczególne fazy, jest mu potrzebny do zrozumienia, jak projektować, by dzieło odzwierciedlało włożony w nie twórczy wysiłek, by sprawdzało się w produkcji pod względem ekonomicznym i technicznym, by stawało się wspólną własnością artysty, producenta, realizatorów i odbiorców”. (Ibidem, s. 54)
Didżej rozpoczynając imprezę, przygląda się wchodzącym ludziom i wyczuwa, którą melodią uda się wprawić ich w dobry nastrój i pobudzić do tańca. Zaczyna szukać, włącza kolejne sprawdzone muzyczne kawałki, pilnie obserwuje reakcje. Próbuje być jak wznoszący się w górę ptak, który szuka odpowiedniego prądu powietrznego. Nastraja się, dostosowuje do gustów przyszłych tancerzy. Przy odsłuchiwaniu płyty winylowej z nową piosenką zestraja ją z obecnie słuchaną. Reguluje tempo, przyśpieszając i zwalniając obroty płyty, szuka idealnego pokrycia się taktu, który nie spowoduje wybicia tańczących z rytmu, gdy nowe dźwięki zabrzmią w głośnikach. By to osiągnąć, didżej stara się wczuć w panującą atmosferę. Jego ciało wstrząsane jest rytmami wydobywającymi się z głośników, oczy cały czas rejestrują sytuację na parkiecie, ręce przesuwają płyty i suwaki, uszy pracują osobno: jedno jest przyklejone do słuchawki, drugie słucha, czy grany utwór zbliża się do końca, mózg analizuje wszystkie impulsy i podejmuje decyzje. Granie na imprezie to kilkugodzinna improwizacja, która możliwa jest dzięki wcześniejszym ćwiczeniom.
„Obsługa gramofonów i mikserów w domu to zwykła umiejętność techniczna, gdy dochodzą do niej wszystkie rozpraszacze występujące podczas zabawy, staje się to wyzwaniem. Nie ma takiej samej imprezy, zawsze jest coś inaczej. Inni ludzie, inna sytuacja, inna muzyka”. (Cytat z prywatnej rozmowy autora z didżejem Konradem lppochorskim, Warszawa, 5 sierpnia 2015 r.)
Wspomniani wyżej specjaliści różnią się zawodami, lecz każdy z nich motywowany jest tą samą wewnętrzną potrzebą wykonania swojej pracy jak najlepiej. Wszyscy w umiejętny sposób łączą intelekt z pracą manualną, co daje dobre rezultaty. Każdego z nich definiuję terminem „człowiek umiejętny”. Tym samym świadomie odchodzę od znaczenia słowa „rzemieślnik”, które w Polsce oznacza osobę mającą kwalifikacje zawodowe udokumentowane dyplomem i należącą do związku cechowego. W tym tekście odnoszę się do terminu craft w znaczeniu przyjętym za K. Bondyrą:
,, [… ] w krajach anglosaskich rzemiosło (craft(s)) stało się w dużym stopniu synonimem pewnych manualnych umiejętności, a w słownikach odwołania do cechów rzemieślniczych są na dalszych pozycjach”. (K. Bondyra, Rzemieślnik a artysta, czyli o społecznym postrzeganiu rzemiosła, w: M. Krajewski (red.), Hand-Made. Praca rąk w postindustrialnej rzeczywistości, Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana, Warszawa 201 O, s. 103.)
Używam terminu „człowiek umiejętny” w odniesieniu do osób, które podczas uprawiania jakiejś profesji posiadły świadomość swoich umiejętności i celowo je rozwijają, by „dobrze wykonywać swą pracę dla samego dobrego jej wykonania” (Sen nett, Etyka dobrej roboty, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, Warszawa 201 O, s. 32.). Człowiek rozpoczynający naukę w danej dziedzinie musi przepracować ok 10 tys. godzin (ibidem), by osiągnąć mistrzowski poziom wiedzy, który prowadzi do dalszego świadomego doskonalenia. W tym miejscu następuje przełom. Wszystko, co wydawało się proste, przestaje takie być, a posiadane umiejętności podzielone są na:
- podstawowe – gdzie dana osoba ma wiedzę niepełną, służącą do wykonywania zadania tak, by było wykonane. Samo działanie jest dla niej wystarczające;
- pełne – gdzie dana osoba jest pewna swoich umiejętności i świadomie dąży do ich rozwoju przez wykonywaną pracę. Dana czynność jest pretekstem do przemyślenia kilku możliwych sposobów jej wykonywania i efektów, jakie powstaną w wyniku podjętego wyboru.
Wyszczególnienie rodzajów umiejętności jest bardzo ważne, by zrozumieć, czym motywuje swoją pracę fachowiec. Występuje tu pewien rodzaj świadomości pracy, który jest różny na różnych szczeblach rozwoju zawodowego. Przesuwanie się do góry po drabinie świadomości pracy powoduje, że nie ma powrotu do nieświadomości pracy (Świadomość początkowa). Rzemieślnicy są jak wspinacze. Amatorzy chcą „tylko” wejść na szczyt dla widoków, a profesjonaliści zwracają uwagę nie tylko na cel, lecz także na styl, w jakim będą pokonywać obraną drogę. Turysta amator nie jest w stanie wybiec w przyszłość i przemyśleć dokładnie swojej drogi ani przeszkód, które mogą się przytrafić. Kieruje się chęcią zdobycia szczytu, a umiejętności zdobywa w trakcie. Liczy się tylko, by wejść. Wspinacz profesjonalista potrafi dogłębnie przeanalizować trasę wspinaczki, potencjalne trudności i sposób, w jaki ma się wspiąć. Liczy się optymalne wejście (Wywiad z wybranymi respondentami w ramach projektu „Funkcjonalne badanie wejść do Tatrzańskiego Parku Narodowego” Warszawa 07. 2014). Według Sennetta: ,, [ … ] ludzie o ograniczonych umiejętnościach mają o wiele mniejsze oczekiwania i próbują jedynie sprawić, by to, co zrobią, zadziałało. Technika, w swych wyższych rejestrach, nie jest już działalnością czysto mechaniczną. Gdy ludzie nauczą się robić to, co robią, naprawdę dobrze, zaczynają w pełni odczuwać swą pracę; stają się też zdolni do dogłębnego jej przemyślenia”. (lbidem, s. 33)
Pełna świadomość wykonywanej pracy jest stanem łączącym umysł, oko i rękę, co prowadzi do określonej umiejętności. Stomatolog, didżej, projektant i tokarz są fachowcami, z czego ten ostatni najwięcej ma do czynienia z tytułowym materiałem.
Ci specjaliści wykonując pracę, dokonują wyborów, które prowadzą ich do zamierzonego efektu i do rozwoju swoich umiejętności. Różne zawody nie przeszkadzają być dobrym rzemieślnikiem, a każdy fachowiec musi zdobyć kwalifikacje; może się to dziać przez:
- naukę w szkole,
- naukę w pracy,
- naukę u mistrza,
- samodzielną naukę.
Trzy pierwsze punkty charakteryzują się kontaktem z nauczycielem i umożliwiają naukę bezpośrednią, przez poznanie. Samouk nie ma takiego komfortu i jego edukacja uzależniona jest od samodyscypliny i samozaparcia. Kwestią sporną pozostaje, czy samouk na pewno nie ma kontaktu z mistrzem? Spotkania z ludźmi z tej samej profesji mającymi większe doświadczenie zawodowe prowadzą do przyswojenia wiedzy przez obserwacje i kontakt. Nie zmienia to faktu, że samodzielna nauka jest dłuższa i trudniejsza, lecz mimo to bardzo podobna do tej prowadzonej pod okiem przełożonego. Wspomniany didżej tak opisał swoje doświadczenie: ,,Uczyliśmy się sami, metodą prób i błędów. Jest tylko jedna droga, by to zrobić, trzeba ćwiczyć, nie ma innego sposobu” (Rozmowa z didżejem K. lppochorskim, Warszawa, 5 sierpnia 2015 r.). Prawdopodobnie tu nie było nikogo, kto mógłby przekazać wiedzę, lecz zwykle nauka od lepszego od siebie daje szybkie efekty i prowadzi do rozwoju, eliminując zbędne błędy. Dodatkowo adept uczy się tajników zawodu od mistrza, czyli prywatnych technik. Nie ma fachowca, który wykona tę samą pracę identycznie. Uchwyt do lampy mógł być zrobiony na kilka sposobów, a mimo to nie każdy się sprawdził. Każda z metod może zadziałać, lecz zależne jest to od posiadanych umiejętności fachowca: praktyki, dokładności wykonania, kreatywności, elastyczności warsztatowej (umiejętności rozwiązywania nietypowych problemów). ,,Człowiek umiejętny” charakteryzuje się ciągłym dążeniem do nabycia biegłości, a osiągnięcie dojrzałości zawodowej daje możliwość rozwinięcia technik, metod i procesów myślowych przyswojonych od nauczyciela. To od posiadanych umiejętności fachowca: praktyki, dokładności wykonania, kreatywności, elastyczności warsztatowej (umiejętności rozwiązywania nietypowych problemów) ,,człowiek umiejętny” charakteryzuje się ciągłym dążeniem do nabycia biegłości, a osiągnięcie dojrzałości zawodowej daje możliwość rozwinięcia technik, metod i procesów myślowych przyswojonych od nauczyciela.
Autor: Paweł Jasiewicz
Date:
5 grudnia 2023